Autor |
Wiadomość |
Rybak |
Wysłany: Wto 9:02, 21 Sie 2007 Temat postu: |
|
Mogę dać najwyżej myspace'a, o resztę musisz upominać się prywatnie |
|
|
Angelripper |
Wysłany: Pon 14:19, 20 Sie 2007 Temat postu: |
|
To zamieść jeśli możesz |
|
|
Rybak |
Wysłany: Pon 10:37, 20 Sie 2007 Temat postu: |
|
Lubiącym takie klimaty polecam ostatnią płytę amerykańskiego Impurity - Of Lust and Pain.Tam również znajdziemy wysokojakościową rzeźnię z całą masą klimatycznych, ale też przejebanie ostrych riffów. Tym razem panowie bawią się mitologią, a raczej demonologią hinduską. Klasycznie defmetalowe brzmienie (dosyć morbidangelowskie), kilka czysto ambientowych wstawek i niesamowity polot tej płyty podbiły mnie. Co prawda brak tu aż tak dobrych solówek, jak oferuje Nile, ale i tak jest bardzo dobrze. Jeśli ktoś jest chętny, to mówić. |
|
|
Veles |
Wysłany: Nie 13:57, 12 Sie 2007 Temat postu: |
|
zdecydowanie najlepsza płyta Nile jaką słyszałem |
|
|
Angelripper |
Wysłany: Wto 18:23, 31 Lip 2007 Temat postu: |
|
Nie no płyta świetna. Dalej utrzymują swoją koncepcje motywów egipsko-ityfalicznych.. To podkreśla się podczas zwolnionych tempem urywkami bardzo muzykalnymi, i tutaj duży plus. Rzeźnia jest ale nie na całej płycie. Bardzo dużo klimatycznych riffów. Płyta miażdży.. |
|
|
necroman |
Wysłany: Śro 18:16, 25 Lip 2007 Temat postu: Re: Nile - Ithyphallic |
|
Rybak napisał: | Nowa płyta jednego z moich faworytów jeśli chodzi o brutalny death, trzeba na początku zaznaczyć, napierdala na wszystkich frontach. Jako fan Nile'a z czystym sercem mogę stwierdzić, że to ich najlepszy i najbardziej zróżnicowany album. Oczywiście dalej trzymają się swojej niszy pt. epicki, brutalny defmetal ityfalliczny, cokolwiek by to ostatnie znaczyło. Także mamy wstawki egipskie, mamy podniosłe bębnienie, mamy cudowne riffy i wykurwiaszczą rzeźnię. Tyle, że tym razem amerykanie serwują na nieustanną zabawę tempami i nastrojami - od ledwo trzyminutowego Kawałka o Bardzo Długim Tytule, który jest konkretnym zapierdalaczem, który łamie się w połowie zajebiście chwytliwą zagrywką gitarową, aż po dziesięciominutowego kolosa Even the Gods Must Die na koniec płyty, który młóci w prawie doomowym tempach miejscami, podobnie jak początek openera. Walec, walec, kurwa walec. Walec na trzy miejscami wokale (wszyscy ludzie trzymający w rękach coś na kształt gitary użyczają gardeł) od potężnie niskiego growlingu po potępieńczy skrzek, jęczące solówki z cudownymi przeciągnięciami, genialną grę bębniarską George'a Kolliasa (niedowiarkom polecam The Essential Salts) - mimo, że bębny dalej są wyciągnięte mocno do przodu, nie jest to wada, gdyż skill kolesia naprawdę jest godny podziwu - chociaż wyciąga głównie tempa od szybkich po bardzo szybkie. Dodatkowo dzięki robocie gitarzystów i zaskakująco dobrze słyszalnym, gulgoczącym basie absolutnie żadnego kawałka nie mogę uznać ze słabszy (o ile interlude, jakim jest Infinity of Stone można uznać za pełnoprawny utwór), a typowo nile'owska pretensjonalność, która mnie nigdy nie drażniła, tutaj działa nawet korzystnie. Kolejna zaleta z tych większych i bardziej mięsistych - mimo niezaprzeczalnej, blastbeatowej brutalności kapeli udało się skonstruować warstwę gitar o tak chwytliwej i łatwo wpadającej w ucho materii, że większość setu wydaje się być stworzona dla koncertów. Ithyphallic to krążek z atestem headbang-friendly. Perełki? Tytułowy Ithyphallic, Kawałek o Długim Tytule (jest to, dokładnie mówiąc, Papyrus Containing The Spell To Preserve Its Possessor Against Attacks From He Who Is In The Water), Laying Fire Upon Apep, The Essential Salts. W zasadzie jestem przy tym, żeby wyróżnić całą płytę. Obok Xenosapien kapeli Cephalic Carnage mój kandydat na okołodeathową płytę roku. |
no. |
|
|
Rybak |
Wysłany: Sob 13:59, 30 Cze 2007 Temat postu: Nile - Ithyphallic |
|
Nowa płyta jednego z moich faworytów jeśli chodzi o brutalny death, trzeba na początku zaznaczyć, napierdala na wszystkich frontach. Jako fan Nile'a z czystym sercem mogę stwierdzić, że to ich najlepszy i najbardziej zróżnicowany album. Oczywiście dalej trzymają się swojej niszy pt. epicki, brutalny defmetal ityfalliczny, cokolwiek by to ostatnie znaczyło. Także mamy wstawki egipskie, mamy podniosłe bębnienie, mamy cudowne riffy i wykurwiaszczą rzeźnię. Tyle, że tym razem amerykanie serwują na nieustanną zabawę tempami i nastrojami - od ledwo trzyminutowego Kawałka o Bardzo Długim Tytule, który jest konkretnym zapierdalaczem, który łamie się w połowie zajebiście chwytliwą zagrywką gitarową, aż po dziesięciominutowego kolosa Even the Gods Must Die na koniec płyty, który młóci w prawie doomowym tempach miejscami, podobnie jak początek openera. Walec, walec, kurwa walec. Walec na trzy miejscami wokale (wszyscy ludzie trzymający w rękach coś na kształt gitary użyczają gardeł) od potężnie niskiego growlingu po potępieńczy skrzek, jęczące solówki z cudownymi przeciągnięciami, genialną grę bębniarską George'a Kolliasa (niedowiarkom polecam The Essential Salts) - mimo, że bębny dalej są wyciągnięte mocno do przodu, nie jest to wada, gdyż skill kolesia naprawdę jest godny podziwu - chociaż wyciąga głównie tempa od szybkich po bardzo szybkie. Dodatkowo dzięki robocie gitarzystów i zaskakująco dobrze słyszalnym, gulgoczącym basie absolutnie żadnego kawałka nie mogę uznać ze słabszy (o ile interlude, jakim jest Infinity of Stone można uznać za pełnoprawny utwór), a typowo nile'owska pretensjonalność, która mnie nigdy nie drażniła, tutaj działa nawet korzystnie. Kolejna zaleta z tych większych i bardziej mięsistych - mimo niezaprzeczalnej, blastbeatowej brutalności kapeli udało się skonstruować warstwę gitar o tak chwytliwej i łatwo wpadającej w ucho materii, że większość setu wydaje się być stworzona dla koncertów. Ithyphallic to krążek z atestem headbang-friendly. Perełki? Tytułowy Ithyphallic, Kawałek o Długim Tytule (jest to, dokładnie mówiąc, Papyrus Containing The Spell To Preserve Its Possessor Against Attacks From He Who Is In The Water), Laying Fire Upon Apep, The Essential Salts. W zasadzie jestem przy tym, żeby wyróżnić całą płytę. Obok Xenosapien kapeli Cephalic Carnage mój kandydat na okołodeathową płytę roku. |
|
|